Pascha nadchodzi...

Powracam do tego zdjęcia kolejny raz...kiedyś to zdjęcie nazwałem "memento mori",bo te morze było dla mnie jak śmierć w którą trzeba się zanurzyć,aby żyć....dzisiaj zaczynam widzieć jeszcze inny wymiar tego zdjęcia Te morze jest jak Morze Czerwone w które trzeba wejść,zostawiając wszystko za sobą,to co było,nie oglądając się wstecz,wierząc,że te morze się rozstąpi..... Dokładnie w tę Paschę 24 kwietnia mija 10 lat jak umarła moja żona,a narodziła się moja córka i myślę,że to nie przypadek,że tak to w tym roku się ułożyło.Całkiem niedawno dotarło do mnie(a właściwie zostało mi uświadomione),że ja ciągle tkwię w związku z moją żoną,chociaż myślałem,że tak nie jest,a ja jestem otwarty na nowe relacje.Ale tak jednak nie było...Dotarło do mnie,że mój związek z Marzeną trwał tylko do Jej śmierci i nigdy już w takiej postaci nie zaistnieje,również po mojej śmierci.Miłość nasza pewnie przetrwa,ale TAM będzie miała zupełnie inny wymiar....teraz nadszedł jednak czas,aby nie oglądać się za siebie,nie szukać w nikim śladów tego, co miała moja żona...i może jest już za późno,aby coś się zmieniło w moim życiu,ale już czas abym ruszył w te morze,do tej Ziemi Obiecanej....

Do posłuchania:

04 2tm2,3 -Lew Hadasz


Komentarze